sobota, 13 października 2018

Jesień idzie moi mili

Taką złotą jesień to ja lubię!

Mogłabym codziennie przechadzać się po usłanych liśćmi alejkach, wdychać zapach wilgotnych mchów i robić milion innych rzeczy, które kojarzą mi się jednoznacznie z nastaniem tej melancholijnej pory roku...

Na szczęście póki co tej jesieni, melancholii odczuwam bardzo mało, a to za sprawą małych radości, które sobie czasem serwuję na poprawienie nastroju...


...lubię stwarzać przytulne przestrzenie, w których wnętrzu sama chciałabym się znaleźć, takie, jak ciepły październikowy las, z całym bogactwem, jakie ze sobą niesie...


...albo przyjemne dla oka połączenia kolorów, które urzekają swą prostotą a zarazem onieśmielają odważnymi kontrastami...


...lub na przykład zapachy, 
zwłaszcza tej świeżo zaparzonej kawy...


...a już najbardziej smaki,
dyniowego ciasta, naleśników z jabłkami i cynamonem, albo grzybowego sosu...


Te małe radości sprawiają, że nie straszna jest już jesień.
Oswajam ją każdego roku inaczej, by móc lepiej przetrwać jej trudny czas.

Największą radością TEJ jesieni jest niezaprzeczalnie i niepodważalnie TO wydarzenie, pod którego wrażeniem pozostaję wciąż i wciąż na nowo do niego wracam, 

...by nie myśleć o nieuchronnie nadchodzącej tej szarej, nostalgicznej jesieni, za którą wcale a wcale nie przepadam...

Pozdrawiamy serdecznie :)
...tak było równo tydzień temu w Warszawie

1 komentarz:

  1. Nie chwaliliście sie, nieładnie 😜 Roma serwuje niesamowite przeżycia !!!

    OdpowiedzUsuń